II Zjazd w Pławowicach, od lewej: A. Słonimski, A. Iwaszkiewiczowa, wojewoda kielecki W. Korsak, J. Lechoń, J. Tuwim |
W ostatnich latach ukazało się wiele prac dotyczących ziemiaństwa, siedzib, ich wyposażenia i dziejów poszczególnych rodzin. Losy ziemian powiatu miechowskiego i zdarzeń, które miały miejsce w dworach, nie są jednak wystarczająco znane.
Opierając się na informacjach Zofii Starowieyskiej-Morstinowej zawartych w książce Ci, których spotykałam, wspomnieniach Ludwika Hieronima Morstina Opowieści o ludziach i zdarzeniach, pamiętniku Arnolda Szyfmana Moja tułaczka wojenna i wiadomościach z „Kwartalnika Związku Rodu Żółtowskich”, starałam się przybliżyć wydarzenia, które miały miejsce w Pławowicach w latach 1926-1945.
Z dworów położonych na terenie powiatu miechowskiego formą architektoniczną wyróżniał się dom Morstinów w Pławowicach. Różnorodne były też wydarzenia, które miały tu miejsce. Morstinowie herbu Leliwa wywodzili się z Niemiec, pierwotnie ich nazwisko brzmiało Mondsztern, tak też nazywały się ich dobra i zamek położony nad Renem. Do Polski przybyli dwaj bracia: Jerzy i Jan, i to oni dali początek polskiej linii Morstinów. Morstinowie z Pławowic wywodzą się od Zygmunta, stryjecznego brata Jana Andrzeja Morsztyna – poety z XVII w.
W XVIII w. na terenie Pławowic znajdował się jeszcze dwór drewniany, o którym brak jest bliższych informacji. W 1804 r. Ignacy Morstin – syn Jana Chrzciciela, pułkownika wojsk koronnych, polecił wznieść rezydencję wg planów Jakuba Kubickiego. Parter zajmowały pokoje dla służby i pomieszczenia gospodarcze, a reprezentacyjne było piętro z wysokimi oknami. Pośrodku niego mieścił się obszerny hol oraz salon z czterema głębokimi wnękami, ozdobionymi parami kolumn. W jednej z wnęk znajdował się posąg Minerwy. Salon służył kiedyś do tajnych posiedzeń loży masońskiej.
Z dzieł sztuki ozdabiających rezydencję wymienić należy portret Andrzeja Morstina pędzla H. Rigouda, obrazy Baccarellego, Lampiego, Michałowskiego i Angeliki Kaufman. Do kompleksu parkowego prowadziła brama, po bokach której, na kamiennych słupkach znajdowały się dwa lwy. Park typu angielskiego, na lekko wzniesionym terenie pośród stawów założył około 1840 r. ogrodnik Jan Rounert. Budowla uległa przekształceniu w 1886 roku. Rozbudowano ją dodając skrzydło i uporządkowano elewację. Niedaleko pałacu znajdowała się prywatna kaplica z wieżą w kształcie minaretu.
W okresie wojennym pałac zachował swój dziewiętnastowieczny charakter, wyglądem przyrównywany był do Los Ayrelles, chociaż położony na równinie. Przybysze zwracali uwagę na sączącą się na parterze wodę i saletrę, wszechobecną wilgoć porażającą w niektórych pomieszczeniach zapachem pleśni i starzyzny. Owe „drobne” uciążliwości rekompensował otaczający dom wspaniały park, z wysokimi już wówczas drzewami, wśród których ptaki urządzały prawdziwe koncerty.
Obejmując w 1926 roku Pławowice, Ludwik Morstin (1886-1966) był już znanym poetą. W jego dorobku twórczym znajdowało się osiemnaście pozycji, wśród których były wiersze, pieśni, studia historyczno-literackie i dramaty. Wychowanek uniwersytetów niemieckich miał już doświadczenie w prowadzeniu miesięcznika poświęconego kulturze, pracował też w służbie dyplomatycznej najpierw we Francji, a później w Rzymie.
To tutaj w Pławowicach odbył się w dniach 8-10 czerwca 1928 r. pierwszy zjazd poetów. W zjeździe tym udział wzięli: Leopold Staff, Emil, Zegadłowicz, Julian Tuwim, Maria Pawlikowska-Jasnmorzewska, Józef Wittlin, Jan Lechoń, Antoni Słonimski, Jarosław Iwaszkiewicz, Paul Cazin. Z rodziny Morstina w spotkaniu uczestniczyli: gospodarz, jego żona Janina Morstinowa, siostra Maria Morstin-Górska, bratowa Zofia Starowieyska-Morstinowa.
Przybyły z Krakowa Paul Cazin zmuszony był przesiąść się z samochodu młodego Tyszkiewicza, bo jak zauważył „auto nie mogłoby zatryumfować nad tą nieprawdopodobną drogą, na której koleiny nie są już bruzdami, lecz prawdziwymi rowami czy okopami”. Z kolaski dostrzegał „kłaniających się Żydów, a może raczej, jak sądzę, kłaniają się czterem koniom, które stanowią wspaniały zaprzęg”.
Paul Cazin był zachwycony spotkaniem. „Poza ceremonialną kolacją na dwadzieścia trzy osoby […] wszystko odbywało się w sposób najcudowniejszy w świecie w towarzystwie dziewięciu poetów i dwóch poetek […] Życie w zamku – jak z bajki. Śniadanie jemy pod wielkim kasztanem w ogrodzie. Służący przynoszą tace z wędliną i pieczywem, misy masła, mleko, herbatę, kawę. Śniadamy od godziny 8 do 9. W południe jemy zakąski. O godzinie wpół do drugiej odpoczynek, o szóstej obfity podwieczorek, o dziewiątej kolacja i o północy mezzanoche. Wino przez całą noc”.
Przedstawienie "Antygony" wystawione na schodach pałacu w Pławowicach. L.H. Morstin w otoczeniu aktorek - wiejskich dziewcząt. Kostiumy projektowała Janina Morstinowa |
Nie ustalono żadnego programu spotkania, każdy z gości był proszony o przywiezienie jakiegoś nie drukowanego utworu celem przedstawienia go zgromadzonym. Rozmowy o poezji odbywały się wieczorem w gabinecie pana domu. Zebrani snuli też plany na przyszłość. Te opowieści nie zostały zapisane, nie wiadomo o kim mówił Antoni Słonimski wspominając „Ciocię Zeppelin” czy „Praczusię Władzia”. We wspomnieniach uczestnicy opisują spacery i przechadzki po rozległym parku, rozmowy w cieniu starego kasztana nazwanego „Lipą honoris causa”, a Antoniemu Słonimskiemu zapadł w pamięć pokaz strzelania z batów. Zebrani zdecydowali, że w przyszłym roku odbędzie się następny zjazd, a później kolejne. Każdy z nich miał być poświęcony jakiemuś tematowi.
Organizacją spotkania w roku 1929 mieli się zająć Jan Lechoń, Leopold Staff, Julian Tuwim i Emil Zegadłowicz. Zapadła też decyzja o powołaniu cechu poetów, czyli związku, który „Łączyłby cele czysto rzemieślnicze i fachowe”. Ów związek miałby wydawać też swoje pismo. Pobyt poetów w Pławowicach stał się okazją do wydania balu, w którym wzięli udział sąsiedzi, okoliczni ziemianie. „Z karet i powozów wysiadły panie w strojach wieczorowych, panowie we frakach, w mundurach i przy orderach” - wspomina Antoni Słonimski.
W ostatnim dniu zjazdu, 10 czerwca w niedzielę, odbyła się w parkowej kaplicy msza za pomyślność poezji polskiej. Odprawiał ją Feliks Tomalski, stary proboszcz z Kościelca, erudyta, znawca poezji, tłumacz Homera. W kazaniu „dla poetów” mówił o marmurach i alabastrach Notre Dame de Paris, co szczególnie utkwiło w pamięci służącego wówczas do mszy Paula Cazina.
Drugi zjazd poetów w Pławowicach miał miejsce 23-25 czerwca1929 roku. Zaproszenia otrzymało 33 pisarzy i poetów, m.in. prof. Aleksander Brückner, prof. Tadeusz Zieliński. Przybyli przede wszystkim ci, którzy czar Pławowic poznali w ubiegłym roku: Julian Tuwim, Jan Lechoń, Antoni Słonimski, Jarosław Iwaszkiewicz z żoną, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska oraz Wilam Horzyca, Antoni Szantroch, Ferdynand Szantroch, Ferdynand Goetel, Władysław Korsak – wojewoda kielecki. Ze względów zdrowotnych nie mógł przybyć Leopold Staff. Brak dokładnych informacji pozwala przypuszczać, że sympozjum toczyło się według wzorów z poprzedniego roku. Wiadomo jedynie, że 24 czerwca odbył się wieczorek poświęcony Cyprianowi Kamilowi Norwidowi. Utwory tego poety recytował Wilam Horzyca.
Następne zjazdy już się nie odbyły. Atmosfera tych dwóch pozostała na długo w pamięci uczestników. Paula Cazina fascynowało, że wśród zebranych wówczas twórców były postaci powszechnie już wówczas uznane w historii literatury (Staff) oraz młodzi, ogromnie utalentowani (Tuwim). Dostrzegał otwartość domu w Pławowicach, to iż Morstinowie „szokują pospólstwo przyjmując u siebie inteligentnych semitów”. Zaraz jednak dodawał: „Mają rację. Dawno temu święty Paweł powiedział, że nie ma ani Żydów, ani Greków, ani Rzymian, tylko ludzie, którzy szukają Królestwa Bożego”.
Rezultatem tych spotkań były zawarte sympatie i przyjaźnie. Julian Tuwim, który poznał Ludwika Hieronima Morstina podczas pierwszego zjazdu stał się częstym gościem Pławowic, przybywał tutaj też Lechoń. Wynikiem zafascynowania Staffa pięknem ziem proszowickiej były wiersze, które weszły w skład tomów Wysokie drzewa, Barwa miodu, Martwa pogoda. Wpisy poetów i okolicznościowe wierszyki znalazły się w pławowickiej księdze gości i księdze parafialnej w Kościelcu. Najtrwalszym jednak dziełem stała się komedia satyryczna Rzeczpospolita poetów napisana przez Ludwika Hieronima Morstina w 1933 roku.
Akt pierwszy sztuki był parafrazą zjazdu, a pierwowzory postaci łatwo rozpoznać: Strzemień – Ludwik Hieronim Morstin, Ninna – Janina Morstinowa, Turlen – Julian Tuwim, Gaudyn – Ferdynand Goetel, Luboń – Jan Lechoń, Bolesta – Leopold Staff, Lilla – Maria Pawlikowska, Lena – Halina Konopacka. Pierwowzorami postaci Redaktora i Wojewody byli prawdopodobnie redaktor „Czasu” Antoni Beaupré, który uczestniczył w pierwszym spotkaniu poetów i wojewoda kielecki Władysław Korsak, uczestnik drugiego. Sztuka została przygotowana do wystawienia w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie przez Juliusza Osterwę. Zapowiedzi prasowe i informacje, że bohaterami są najwięksi polscy poeci sprawiły, że wzbudziła ogólne zainteresowanie. Pierwsze próby na scenie nie były jednak udane i wówczas Osterwa zdecydował, że dalsze przygotowania odbędą się w Pławowicach. Pomysł był trafny, próba odbyta 6 maja 1934 roku sprawiła, że aktorzy wczuli się w sytuację i premiera 19 maja 1939 roku była udana. Utwór uhonorowany został rok później nagrodą Związku Zawodowego Literatów Polskich. Ale tak jak każde dzieło, wzbudziła wśród krytyków dość dużo emocji.
Od roku 1937 w dramaturgii L.H. Morstina ważną rolę odgrywał motyw antyczny. Poeta na prośbę Juliusza Osterwy ukończył przekład Antygony, który został wysoko oceniony przez prof. Tadeusza Zielińskiego. Osterwa chciał wystawić sztukę w teatrze, a później na dziedzińcu Wawelu. Ostatecznie Antygona została wystawiona w Pławowicach, a aktorkami były miejscowe dziewczęta.
„Dziewczęta nie chciały dopuścić do swojego zespołu mężczyzn. Więc w przeciwieństwie do teatru Szekspira w ich teatrze role męskie wykonywać miały kobiety. Antygonę i Ismenę grały śliczne dwie rodzone siostry, Kreona – dziewczyna o wyglądzie chłopięcym i niskim głosie. Chór tworzyli nie starzy ludzie, a dziewczyny, rówieśniczki Antygony […]. Nina zaprojektowała piękne kostiumy, tuniki i chlamidy z tkanin jednobarwnych w pastelowych kolorach i w jedno cudne popołudnie majowe odbyła się premiera najpiękniejszej tragedii greckiej... […] Widzami byli goście zaproszeni z Krakowa i duży tłum z naszej wsi i okolicznych ludzi, co w przeważającej części nigdy teatru nie widzieli”.
W 1939 roku Ludwik Hieronim Morstin został wybrany prezesem Krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich i na prośbę Zarządu rozpoczął przygotowania do wystawienia tej samej sztuki w związku z planowanym na wrzesień międzynarodowym zjazdem literatów w Krakowie. Zaawansowane próby przerwał wybuch wojny.
W okresie wojny Pławowice stały się miejscem schronienia dla ściganych i wysiedlanych, a ich gospodarz inicjatorem wielu akcji społecznych. W 1940 roku pośredniczył w dwukrotnym przekazaniu darów finansowych ziemiaństwa na rzecz rodzin profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego kwotą 260 tys. zł. Mieszkańcy Pławowic uczestniczyli w akcji opieki nad osobami znajdującymi się w krakowskich więzieniach. Wysyłali paczki żywnościowe i pisali listy. Za pośrednictwem R.G.O. Objęto tą opieką uwięzionych w obozach jenieckich i koncentracyjnych. W 1942 roku w wielu dworach umieszczano dzieci ze Lwowa i Krakowa. Do pałacu przyjechało wówczas dziesięcioro dzieci z Krakowa w wieku od 3 do 7 lat. Przebywały one w trzech turnusach od maja do października.
W Pławowicach ukrywali się m.in. Artur Maria Swinarski, Marian Piechal, oraz liczni krewni ze strony Janiny Morstinowej. W maju 1942 roku przybył Arnold Szyfman, a od 28 listopada 1944 roku Leopold Staff wraz z żoną. W okresie wojny w domu Morstinów przebywała liczna grupa krewnych wraz z dziećmi w różnym wieku. Dorośli zdecydowali, że należy podjąć trud nauczania, by dzieci nie przerywały nauki. Gospodarz domu nauczał łaciny i astronomii, Janina Morstinowa języka francuskiego, a Szyfman literatury polskiej. Jedyną fachową nauczycielką była pani Zofia, która wykładała matematykę. Po przybyciu Staffów, żona zajęła się kursem geografii. Do tego stałego harmonogramu zajęć dodatkowe kursy wprowadzali czasowo przebywający goście: Konstanty Grzybowski nauczający filozofii, a Ludwik Górski fizyki.
Dobór tak szacownego grona pedagogicznego sprawił, że w grudniu 1944 roku przybył do Pławowic administrujący majątkiem w Minodze Michał Żółtowski (z Czacza) z prośbą, by jego siostra Zosia mogła tu ukończyć szkołę średnią. Morstin początkowo odmówi, ale na wieść, że dziewczyna brała udział w Powstaniu Warszawskim wyraził zgodę.
Wraz z przybyciem do Pławowic Arnolda Szyfmana, założyciela i dyrektora Teatru Polskiego rozpoczęto przygotowania do wystawienia fragmentów sztuki i małych form scenicznych. Zapoczątkował je wieczór poświęcony trzem rocznicom, który miał miejsce 29 stycznia 1943 roku. Tego dnia przypadało trzydziestolecie Teatru Polskiego, tyleż lat upłynęło też od premiery sztuki L.H. Morstina Lilie, a pięćdziesiąt lat od oddania do użytku nowego budynku Teatru Krakowskiego. Przygotowania do tej uroczystości trwały trzy tygodnie. Domownicy pod kierownictwem Szyfmana pracowali nad tekstami i ruchem scenicznym. Kostiumy pochodziły z różnych źródeł. Anusia Żółtowska ubrana była w białą chłopską koszulę, płócienne spodnie Ludwika owinięte rzemykami i kierpce. „I co najzabawniejsze, że to wszystko razem wyglądało dobrze i prawie po itaku. Lepiej niż w niejednym zawodowym teatrze, posługującym się kostiumologią i gotowymi kostiumami historycznymi” - oceniał wyniki swojej pracy Szyfman.
W uroczystym przedstawieniu oprócz domowników wzięli udział Zygmunt Morstin, Alfred Morstin z żoną, siostrzenica gospodarza – Anna Górska. Z Krakowa przybyli Krystyna i Konstanty Grzybowscy. Wydano program, a nad całością czuwał sufler. Uroczystość rozpoczęła Krystyna Grzybowska prelekcją Trzy rocznice, wiersz K.M. Górskiego deklamowała Anna, a na koniec odbyło się przedstawienie pt. Penelopa, będące fragmentem najnowszego utworu L.H. Morstina. Ponieważ większość domowników stanowiły kobiety, więc im przypadły role męskie. Penelopę grała Janina Morstinowa, Leartesa – Anna Żółtowska, Telemacha – Anna Górska, Melanto – Irena Żółtowska. Przedstawienie przygotowano na tle kominka, dwóch stylowych komód i przy zapalonych świecach. Skonstruowany nawet został specjalny reflektor z błyszczącego metalu, który odbijał blask świec.
„Humor komedii i aktualne pointy nie zawiodły, również pamięć naszego zespołu miłośników sztuki teatralnej była wzorowa. Toteż powodzenie mieliśmy tak wielkie, że spektakl ten (już bez odczytu) powtarzać musieliśmy aż trzykrotnie wobec liczniejszego grona gości, zresztą zawsze (na żądanie) ogólne” - wspominał Arnold Szyfman.
Duża impreza przygotowana została z okazji imienin Janiny Żółtowskiej. Była to inscenizacja fragmentów Balladyny. Widowisko przygotowane w plenerze, pod wielkim dębem, z widokiem na park i staw obejrzało pięćdziesiąt osób. Oprawę muzyczną zapewnił wędrowny grajek-flecista, który akurat tego dnia zjawił się we dworze. W rolach głównych wystąpiły siostry Żółtowskie. Szyfman zdecydował się wówczas na innowację, w tym fragmencie Grabiec nie został zabity, lecz żegnał gości pod koniec przedstawienia.
Imieniny Ludwika stały się okazją do przygotowania kwadransu poetyckiego, który przedłużył się do godziny. Zgromadzone dziewczęta, ubrane w kostiumy krakowskie deklamowały utwory Staffa, Tuwima, Morstina. Pod koniec 1943 roku Anna Żółtowska przygotowała dwie sceny z pierwszego aktu Wesela. W roli Radczyni i Kliminy wystąpiły dziesięcioletnia Ela i jedenastoletnia Ala. Natomiast siostry Żółtowskie przedstawiły dialog z książki Bystronia O komizmie.
Uwagę zwraca nadzwyczajna pasja grania sióstr Żółtowskich. Irena (mająca wówczas 18 lat), późniejsza Byszewska, związała się z Teatrem Rapsodycznym i Teatrem im. Słowackiego w Krakowie, oraz Teatrem im. L. Solskiego w Tarnowie. Na temat dalszych losów młodzieży i dzieci uczonych przez tak szacowne grono brak jest jednak wiadomości.
W 1945 roku Ludwik i Nina Morstinowie opuścili Pławowice na wieść o tym, że mogą zostać aresztowani. Zamieszkali najpierw w Krakowie, później w Zakopanem, a od 1960 roku w Warszawie. Do Pławowic już nigdy nie wrócili.
Bożena Kłos
Miejska Biblioteka Publiczna w Proszowicach ul. Rynek 16 32-100 Proszowice woj. małopolskie tel.: 12 386-02-00 fax: 12 386-02-00 email: mbpproszowice@o2.pl mbpproszowice@gmail.com |
projekt i hosting: INTERmedi@ | zarządzane przez: CMS - FSI
|